środa, 30 lipca 2014

Mucha w oku.



Po przeprowadzce brakło mi koni.

Zdecydowanie jest to bolesne, dlatego poszukiwania zaczęłam dość szybko, bezskuteczne jednak. Większość koni tutaj to konie do wyścigów (sulky), a zaczęły się wakacje...i ciekawe. U nas sezon to najlepszy okres dla stajni, gdzie po prostu nie bierze się urlopów, bo się to nie opłaca. Fini wręcz przeciwnie : ) z radością wybywają na miesiąc. Także czekam już miesiąc na powrót właścicielki położonej niedaleko stajni. Jedynej z końmi pod wierzch. Drugą, prywatną stajenkę znaleźliśmy przypadkiem, podczas wyprawy rowerowej.

Region, w którym mieszkamy, nazywany jest okręgiem szwedzkim. Z powodu dużej ilości emigrantów z tego państwa, jak się domyślacie. Stajnia, którą znaleźliśmy, jest własnością Szwedki. Kochani, co za cyrk z dogadaniem się!

Ona ni w ząb po angielsku, gorzej ode mnie ;)! Jej córka podobnie. Ale udało nam się umówić na jazdę. Ostrzegały mnie w czasie czyszczenia spokojnej kobyłki w plątaninie kilku jezyków, ze ona lubi wziuuuu. Koń stał spokojnie jak cielę w czasie czyszczenia. Ale zakładając kask poczułam ukłucie niepokoju. Bo jak ona mi to wziuuu! zgrabnie zrobi, to się mogę w Vähäkyrö z rozpędu zatrzymać. A byliśmy w Vöyri. Okazało się jednak, że koń jak koń, a ja na wielu w życiu siedziałam. Prostu w obsłudze, miły, dość do przodu, ale z racji pewnie tego, ze stosunkowo rzadko jeżdżony. Jossu.


Przy okazji udało mi się złapać muchę w oko. Dosłownie! Przydzwoniła mi tak w gałkę oczną, że zabrzęczało mi w tyle głowy. Okazuje się, że tutaj praktycznie nie ma komarów. Ale żaden Fin Wam się nie pochwali, że jest multum GIEZ, które tną, jakby głodowały notorycznie (może i tak jest....). Chodzi się potem w bąblach od stóp do głów, jeśli w stosownym czasie nie zaopatrzymy się na jakiś odstraszacz do tych potworów. Do domu wbija się nam też masa much, które doprowadzają człowieka do szału. Zwłaszcza, jak kotłuje się burza, jest upalnie, to wredne owady poruszają się jak wojsko chyba - całymi plutonami.


I tak, ktoś pisał do mnie z pytaniem, czy mam lato. Mam! Upalne, Gorące lato w lipcu, gdzie każdy dzień lądujemy nad rzeką, w każdy weekend nad morzem i korzystamy : )

Były także białe noce, które nieco rozstroiły nad organizmy. Nauczyliśmy się, ze trzeba zaciągnąć rolety wieczorem, przestawić żaluzje, bo inaczej zwariujemy. Zdarzyło się nad kilka razy o północy jechać na spacer rowerem, żeby się dotlenić przed snem. Wrażenie - jak za dnia, tylko pustawo : )

Teraz odnosze powoli wrażenie, że jesień się skrada już na palcach...



















































Wszystkie powyższe zdjecia miasteczka robiłam własnie w okolicach północy : )














































Te zaś zrobione zostały w czasie wycieczki rowerowej wzdłuż rzeki : ) było piekielnie gorąco, ale pięknie!

Panta rhei.

Dawno nas nie bylo. Zdążyła przyjść wiosna, zaziębić nas i rozgrzac, oblac sowicie deszczem i dosyszyc wiatrem. <3   Z nagich galezi...