środa, 6 sierpnia 2014

Odliczanie!

Lecę do Polski. Na chwilę. Na niecałe dwa tygodnie, ale cieszę się jak dziecko, bo we wrześniu startuje kurs i będę musiała zapuścić korzenie niemalże w Vaasie do świąt : )

Oczywiście - nie obywa się bez przeszkód, bowiem do PL jest niezbyt wiele samolotów (czytaj 1, słownie JEDEN!) z sensownymi cenami. Wizzair bowiem faktycznie ma je bezkonkurencyjne, bo udało mi się zarezerwować lot za 19.9 euro i powrotny za 29.9, podczas, gdy pomagająca mi Smarkata, grzebiąca w innych liniach łapała oferty za np. 500 zł! 700 zł! Nie no, niesamowita okazja, doprawdy...

Moze to moja wina, bo w gruncie rzeczy szukać nie potrafię i błądzę jak ślepiec w tych całych wyszukiwarkach, ale ceny są wysokie.
Minus jest taki, że ja mieszkam ZA ŁODZIĄ, a samolot ląduje w GDAŃSKU : ) którego kompletnie nie znam. Plus jest taki, że z Gdańska do Łodzi jeździ PolskiBus i on ratuje mi pupę : )

Od siebie do Turku mamy 326 km bodajże, albo blisko tej liczny (=/- 5 km zdaje się), więc na samolot na 9:00 musimy zarwać noc. Biedny jest R., bo nie dość, ze uziemiony w pracy, to będzie musiał stukać tyle km sam w aucie. Zawsze się o niego boję, bo mimo świetnego stanu dróg nie można nie brać pod uwagę zwykłego, ludzkiego zmęczenia, prawda?
A on i tak jest wytrzymały. 1.500 km drogi do Polski dzielimy, ale zazwyczaj R. prowadzi, dobrze się czuje za kółkiem i niechętnie zmienia. Ostatnio pozwolił mi jechać dopiero w Polsce, a w drodze powrotnej śmignąć całą Litwę. Najmniej zadowolone z wyjazdów są szczury : ) bimbające się w sporej klatce-pudełku do przewozu na hamaku i obrażone co najmniej dwa dni.

Reasumując - dotrzeć do Łodzi powinnam koło 19:30, a stamtad wystarczy tylko złapać pociąg do domu i stawić się w nim jako niezapowiedziany gość. : ) O przylocie wie moja siostra, natomiast mama dowie się, jak dotrę w progi rodzinnego domostwa, nie będzie się tak stresować.

Panując teraz u nas nieziemskie upały, ale słychać, jak prognozują, że to ostatni taki tydzień już, toteż codziennie jeździmy nad rzekę, badajac każdy publiczny pomost i taplamy się na zaś : ) oraz wędrujemy rowerami wzdłuż niej, zwłaszcza, że miejscowość niedaleko jawi się R. jako doskonałe miejsce do kupienia tam domu. Zrobię kilka zdjęć, bo ilekroć tam jesteśmy, zawsze przywodzi nam na myśl książka słynnej, szwedzkiej pisarki, "Dzieci z Bullerbyn" : )

A teraz lecę, wyciągnąc z pralni rzeczy : ) fajna taka pralnia, można z sąsiadami zamienić słówko, poznać twarze i poczuć się jak na studiach!

Zostawiam Was ze zdjęciami sprzed trzech, czy czterech dni : )

Arbuziki są pychotkowe. Vince potwierdza.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Panta rhei.

Dawno nas nie bylo. Zdążyła przyjść wiosna, zaziębić nas i rozgrzac, oblac sowicie deszczem i dosyszyc wiatrem. <3   Z nagich galezi...