czwartek, 31 października 2013

Wahanie.

Nie wiem, czy to wina szybkiego zmroku.
Czy wina pachnącego naleśnikami powietrza.
Czytanej książki, sluchanej muzyki.
Tęsknoty za ludźmi, za rodzicielką.
Czy to wina zimy, czającej się za progiem.
Dziwnego, nagłego zmęczenia czterema ścianami.
Przemijającego czasu.
Dziwnych zdarzeń, które nie powinny mnie dotykać, a dotykają.


Wiem, że nagle mam spadek o -10 w dół. Łzy w kącikach oczu i dziwnie bezwładne dłonie.




Chodź znikniemy na chwile 
to miasto przytłacza jak głaz 

Już kupiłem Ci bilet 
nie wahaj się więc chociaż raz 

Patrz ta jesień jak miłość 
purpurą rozkrwawia nam wzrok 
Mam poezję i wino, 
będziemy się kochać co noc .

Kiedyś nie dane nam będzie razem 
Chować się w górach przed zgiełkiem miast 
Będziesz mieć inne dorosłe sprawy 
Póki co całą słodycz gwiazd 
Tobie dam... 

(...)

Większej ciszy nikt nie słyszał, 
teraz wiem gdzie mieszka Bóg...

I mam...
wreszcie Ciebie mam...

Trochę Ciebie na własność, 
bym gdy wrócę nie pragnął...

tak bardzo...

środa, 30 października 2013

Kosmetykowo. Chłodnawo.

..się zrobiło. Poszliśmy dziś na lody (tak, jesteśmy okropnymi nałogowcami. Lody miętowe rządzą nami jak chcą..). Na przystani przez pierwsze 20 minut było nieźle. A później mnie stamtąd dosłownie... wywiało.
Jestem potwornym, potwornym zmarzluchem. Póki co nastawiam się na zimę optymistycznie, ale wiem, że będzie chwila, gdy będę przeklinać klimat Finlandii.. : )
Koniec końcem- mimo słońca i przyjemnie zza okna wyglądającej aury z niecierpliwością czekam na paczkę z PL, w której będzie moja kurtka...

Chcialam dziś typowo "po kobiecemu" napisać kilka słów o paru finskich produktach kosmetycznych, z którymi się tu zetknęłam.


Zanim wyjechałam dostałam od mojej przyjaciółki mydełko z firmy, którą zapewne większość kojarzy.
Mam wyczulony nos. Kiedyś myślałam, że wmawiam sobie tę przypadłość. Ale po latach wiem, że zapachy odczuwam niesamowicie intensywnie. I te piękne, i niestety - te gorsze też. Ciężko mi wyjść z perfumerii, ciężko dobrać sobie perfumy. Choc moja mama twierdzi, ze najlepiej się czuję w zapachach "zielsk". Coś w tym jest, honorowe miejsce u mnie ostatnio zajmowały perfumy woniejące cudownie werbeną.. ale tu zapachniał jaśmin i bergamotka. I wierzcie mi! od miesiąca w mojej łazience pachnie cały czas intensywnie, nęcąco... gdyby było mi to dane- przeniosłabym się tam spać dopóki owe mydełko istnieje. : )
Prócz zapachu po prostu przyjemnie się go używa. Ubolewam nad cenami owych produktów i tym, ze zapach mydełka nie utrzymuje się na skórze długo. A szkoda.

Po przyjeździe do Finlandii borykałam się z cerą, która fatalnie znosi każdą zmianę wody. nie znosi tego i wyraźnie daje o tym znać. Dzięki MMŻ kupiłam krem Lumene. Który serdecznie wszystkim polecam, jeśli macie do niego dostęp. Prócz ślicznego, delikatnego zapachu, niesamowicie kremowej konsystencji ma świetne właściwości kojące

...
Żeby było mi mało- zbuntowała się skóra na głowie. I z tej opresji wyprowadził mnie szampon, który zobaczyć możecie ponizej. Procz dobrego działania.. ma zniewalający mnie zapach : )

Jestem alergikiem. Cięzko dopasować mi tusz do rzęs, bo wrażliwe oczy reagują w niezbyt miły sposób na uczulające składniki. Tym razem w ciemno wybrany tusz, znów marki Lumene, zdał egzamin : ) i chętnie do niego powrócę, gdy ten dobiegnie już kresu swoich dni. Na razie jednak, trzyma się nieźle.. 


Mam wrażenie, ze tutejsze kosmetyki są w większości kosmetykami dobrymi, w miarę możliwości bogatymi w naturalne składniki. 
Ja jestem na tak .

Tymczasem nasze szczurzaki dostały przesyłkę zawierającą szczurzą karmę o wadze 7,5 kg : ) oraz sputnik, który na razie jednak nie przyciągnął ich uwagi. Za to Dexter pieczołowicie próbuje pozbierać każdy papierek, jaki wpadnie mu w różowe łapki i wymościć sobie swoje szafowe królestwo. Co niestety rujnuję mu - sprzątając codziennie. Syzyfowa praca....



poniedziałek, 28 października 2013

Fińska praktyczność. Słów kilka.

Często na skype, fb- gdy rozmawiamy z ludźmi bliższymi bądź dalszymi- padają pytania o Finlandie, rozwiązania życiowych drobiazgów tutaj, Finów jako ludzi.
Często też staramy się odpowiadać skrupulatnie..
Jest tu kilka drobiazgów, które nas zaskoczyły.
Na przykład prysznice. Które w FIN nie posiadają brodzika - woda leje się na specjalnie ogumowaną, dość wysoko, podłogę. My zgarniamy ja później, by nie moczyć stóp, taką ściągaczką gumową : ) na początku dziwiło nas, a teraz stwierdzam, ze to dobre rozwiązanie. Mamy samomyjącą się podłogę, która tu szybko schnie- zapewne zasługa dobrej wentylacji. Jednoczesnie nie musimy wiecznie szorować brodzika, który często jest w tym kłopotliwy. Nie osadza się nam kamień na szybkach prysznica (co jest zmorą w rodzinnym moim domu), bo mamy specjalną zasłonkę, która nie nasiąka wodą. I faktycznie, czego się bałam nieco- nie zalewamy całej łazienki, dzięki wyprofilowanej podłodze.

Innym ciekawym rozwiązaniem jest kuchenka. By ją uruchomić trzeba oprócz przekręcenia "kółeczka" odpowiedniego palnika- włączyć timer, który odmierza czas. Jeśli o tym zapomnimy- płyta się nie nagrzeje. Musieliśmy sie do tego przyzwyczaić, co w sumie szybko przyszło i okazuje się byc dobrym patentem : ) gdy zapomnimy o czyms, zostawionym w garnku, albo gdy chcemy by kuchenka wyłączyła się sama po np. 30 minutach, a musimy wyjść- brak nam czasu na czekanie.

Tu takze znajduje się szafka na umyte naczynia,nad zlewem. I u nas są takie szafki, ale na dole posiadają półeczkę, która zbiera wodę. I inne paskudztwo, jeśli się jej wystarczająco często nie myje : ) tu jej nie ma. Woda kapie do zlewu. Na początku irytowało mnie to, teraz stwierdzam, że to całkiem przydatne. I oszczędza nam szorowania plastykowej podkładki.

W każdych oknach, z tego co zauważyłam, są tu żaluzje. Nie od wewnętrznej strony, jak u nas- ale umieszczone miedzy szybami. Można je dowolnie regulować, lub podsunąć do góy i cieszyć się widokiem nie poprzecinanym wąskimi paskami : ) mieszkając w stolicy często denerwowałam się wiecznie brudnymi, zakurzonymi żaluzjami. Tu nie borykam się z tym problemem : )

To, co było dla mnie tu przykre, to wizyta u osoby zajmujacej się imigrantami.
W PL po ukończeniu studiów, jeśli nei ma się pracy, ma się problem. I tak - wielu ląduje z powrotem u rodziców, z  braku wyboru. Kiedyś był zasiłek przysługujący absolwentom, który pomagał im zainstalować się w życiu, zanim znaleźli stałą pracę. Można oczywiscie zarejestrować się jako bezrobotny, co daje nam ubezpieczenie, a potwierdzeniem jest "odhaczanie" się na liscie co miesiąc.
Tu Pauliina wytłumaczyła mi,że po otrzymaniu ID w Mikkeli w Magistracie, jak tylko mnie zweryfikują i zgłosze się na policji- przysluguje mi nie dość, ze pelne ubezpieczenie zdrowotne- to także zasiłek. Zgłoszoną na kurs aplikację rozpatrzą, jest duża nań szansa - kurs jest bezpłatny, a uczestnik otrzymuja także dodatkowo dietę na dojazdy i wyżywienie. I dlaczego przykro?
Bo to obce państwo. Obcy ludzie płacą tu podatki i mimo, że się skarżą, to te pieniądze (i oni mają tego świadomość) nie idą w nicość. Nie ma tu, ja przynajmniej do tej pory tego nie widziałam- i to nei tylko moje zdanie- skrajnej biedoty. Państwo wspomaga swoich mieszkańców. Na koniec długiej wizyty, na którą Pauliina załatwiła również tłumacza pl, a raczej tłumaczkę : ) powiedziała, ze ona zawsze jest do naszej dyspozycji i żebyśmy nie wahali się odezwać, gdy czegoś nie bedziemy wiedzieć.
Po 1,5 h rozmowie czułam się podniesiona na duchu. W PL, gdy starałam się zarejestrować w UP, bądź starałam się o dofinansowanie kursu- wizyty w urzędach były traumą.
...

Na zakończenie.. jesteśmy na etapie degustowania słodkości fińskich!
Na razie Raf lepiej na tym wyszedł.. bo ja trafiłam na osobistość, która jest czymś w rodzaju razowego pieroga z ...ryżem. I bez dodatków wypadła dość blado : )
Mamy tu dwa szczury, o których wspomnę jutro. Przyleciały ze mną samolotem, i ... okazuje się, ze tu szczury to zwierzęta egzotyczne. Co za tym idzie- nie ma dla nich jedzenia : ) zatem nasze jedzenie przyleciało dziś samolotem z Niemiec i pewnie jutro zawita do Kangasniemi : )

Kotłują się dziś chmury nas jeziorem. Pada na zmianę ze słońcem, może uda mi się wbić w lukę między powyższymi i szybko przebiegnę trasę do przystani i z powrotem: )
Pozdrawiam serdecznie!

sobota, 26 października 2013

Jesień za progiem.

Brzegi jeziora rano skuwa już lód.
Chodzimy na spacery, ja staram się motywować do krótkich biegów na przystań, kółeczko wokół straży i powrót pod górkę. Zaszywamy się w domu, w fotelach, zapalamy świeczki, gramy w gry- przenosząc się do róznych, fantastycznych światów, czytamy książki.
Ostatnio gościła u mnie Wojciechowska Martyna z "Przesunąć horyzont", z kubkiem kakao z malinami, wczoraj skończyłam "Wszystko za Everest" J. Krakauera. Popijając glogi obejrzeliśmy film o zdobywaniu Everestu. Dziwnie mnie te książki zbijają z tropu. Nawet na zdjęciach szczyt świata nie wygląda ładnie. Nie jest estetyczny. A jednak ludzi pcha na niego chęć wejścia na tę ogromną wysokość.
Mnie też kiedyś się marzył.. jak pewnie większość z nas zastanawiałam się- jak to jest dostać się własnie nań. Teraz myślę, że dojście na II i III obóz aklimatyzacyjny byłoby moim szczytem.
Na szczęście może - życie weryfikuje te pytania.. : ) nie mam w końcu 65 tyś dolarów, które pozwoliłyby mi zrealizować taki pomysł.
A jednocześnie przyhamowały mnie słowa R.
"Najwyższy cmentarz świata".
I coś w tym jest. Przerażająco czytało mi się tę drugą książkę, w której autor opisuje co działo się podczas ataku na szczyt 1996 r. Gdy zginęło zań tyle ludzi, tylu zostało tam na zawsze.



A my zapalamy świeczuszki, martwiac się naszymi prostymi problemami, czasem kojarzącymi się nam ze szczytem. Każdy ma swój szczyt pewnie, na miarę własnych granic, własnego życia. 
Nieco przerażona, a na pewno podekscytowana myślę o czekającej nas tu zimie. Obserwuję kijki wyznaczające krańce drogi, zastanawiając się- jak to właściwie w tej FIN będzie to wyglądać.. 
Cieszy mnie perspektywa białej zimy, na jaką marzę od dziecka i zawsze te marzenia rozwiewała plucha i mokry, szybko znikający śnieg w Polsce, sprawiający, ze cały swiat był bury, szary i mokry. 

I mam ochotę wstawać wczesniej. Tylko tu świt następuje koło 8, więc cóż to za zrywanie się "bladym.."?
Czekam na wizytę w saunie.
A dzis składam wszystkiego, co może życie nieść najpiękniejszego Mężczyźnie Mojego Życia : ) który ma dziś urodziny..


 Ze słoików i szklanek robię lampioniki. Maluję na nich niezgrabnie śnieżynki srebrnym i złotym mazakiem, poprawiam piaskowym, błękitnym lakierem brzegi. Raf dorabia im obręcze z metalowego drucika- i zwisają sobie kołysząc się lekko w oknie. : ) "pokraczki" mówi moja przyjaciółka.
Może i pokraczki : )

Pozdrawiam!



piątek, 25 października 2013

Domoumilacze.

Ostatni boom na woski Yankee Candle sprawił, ze coraz więcej ludzi zachwyca się tym, czym ja od dwóch lat (wraz z całą rzeszą innych ludzi bodaj : ) ).
Traf chciał, że wczoraj zostawiła mi komentarz, zupełnie pewnie przypadkowo, bo czymże są dwie notki w tysiącach innych, osoba pisząca z tego, co pobieżnie dość zdążyłam zauważyć- własnie o świecach YC.
A to moje małe domoumilacze. Są stałym rytuałem. Miałam ich dużo. Pech chciał, że przed opuszczeniem PL nie zdążyłam na dłużej zawitać w sklepie, w którym się w nie zaopatrzam... i nie załapałam się na kolekcję zimową. Na której bardzo mi zależało, bo powszehnie wiadomo, ze mieszkam w kraju dłuuugiej zimy.

W FIN kupiłam kominek, w kirpisie, gliniano-błękitny, urzekł mnie, gdy tylko wpadł w oko. Nieco większy niż ten, który posiadałam-pasuje nam również do pokoju, w którym brązowymi akcentami podkreślamy wnętrze.
Świece niestety musiały zostać w PL wz z ograniczonym bagażem..i co jest moją osobistą tragedią- sklep, który działa również internetowo nie wysyła paczek za granicę :C
A jak za chwilkę zobaczycie... moje woski są już powoli na wykończeniu.
Ciekawą rzeczą jest, ze mój nos synestetyka nie przepada za letnią kolekcją na początku zimy. Dziś wrzuciłam jaśminowy zapach, który w czerwcu wieczorami często mnie otulał- i po chwili zgasiłam go, bo aromaty wydawał mi się być mdłym i zupełnie różnym od zapamiętanego..
Za to Blissful Autumn był mi bliższy, i on teraz odpowiedzialny jest za aromat w domu.
Choc marzą mi się zapachy, które podglądam na www.goodies.pl , do którego dziś napiszę z zapytaniem, jak oni patrzą na wysyłkę za granicę...
(woski możecie znaleźć tutaj, łącznie z zimową edycją :
http://www.goodies.pl/104-woski-zapachowe)

Woski trzymam w woreczkach śniadaniowych, bo nigdzie tu nie mogę znaleźć "dealerek", w których trzymałam je w PL, a o których zwyczajnie... zapomniałam.
Finlandia to kraj lampionów. Nikogo nie dziwią rozpalone świeczuszki w lampionach, płonące świece na parapetach czy kominki. I cudownie! Bo ich ciepły blask, łagodne migotanie ogrzewa pomieszczenia :)
Zimową porą zawsze mam też pod ręką Soft Blanked i mój ukochany Fluffy Towels. Pech chciał,że dzięki chłodnej jesieni..nie doczekały też zimy.

Ja sama doczekać się juz nie mogę śniegu zasp po uda, łyżew.. i no właśnie.
Zimowych zapachów YC, których w FIN nie ma..




Następnym razem..krótko opiszę każdy z wosków. : ) tych, które dane mi było wypróbować i te, które są u mnie "na wykończeniu" : )

Pozdrawiam serdecznie..!

P.S Moje szczury zjadły mi szczotkę do włosów i wygryzły dziurę w tubce kremu BB Lumene. Chyba chcą zabrać głos w którejś notce jako specjaliści modowi i kosmetyczni : ) martwi mnie, że zaczynają też grzebać w koszyku z woskami..

czwartek, 24 października 2013

Sailing to..

M. Knopfler

Mgła chyba się dziś nie podniesie, zniknęła też cienka warstwa śniegu, która przy lekkim mrozie trzymała się wokół. Może i lepiej, choć zawitała tu dość pochmurna część jesieni, wilgotna.
Póki co jednak biegam w trampkach, nie jest mi zimno, wieczorną "rundkę" na przystań, dookoła remizy (na przystani! wyobrażacie sobie jakie to piękne miejsce dla straży pożarnej : )?) robię w dresie i coraz sprawniej.

Zniknęła piękna jesień, ktora mnie tu przywitała..

I zza okna wita mnie mgła : )

Przenosiny tu były nagłe i niespodziewane. Ale myślę, ze w konsekwencji- o była dobra decyzja.
Odwiedziliśmy Pauliinę, urzędniczkę, która zajmuje się imigrantami.
Po wizycie u niej, której się bałam wiem, że przysluguje mi tu zasilek- oczywiście po uprzednich, wcześniejszych machinacjach w urzędach, których w sumie nawet się nie boję. Póki co - nie trafiliśmy tu na burkliwe, niemiłe biurwy, a raczej na usmiechniętych, sympatycznych ludzi. I przede wszystkim - przyjełą moją aplikację na kurs jezykowy, na czym ogromnie, ogromnie mi zależało.
Wielu znajomych pyta, czy tu jest drogo. 
Zastanawiam się, czy jest faktycznie. Przeliczając ceny na pl złotówki- jest.
Ale kto z PL utrzyma się z 2000zł, jednocześnie wynajmując mieszkanie, opłacajac rachunki i żyją na normalnym poziomie, nie martwiąc się o wydatki jakoś naprawdę szczególnie?
Z jednej pensji?

No właśnie.
Na to wszyscy odpowiedzą sobie sami.
Mam tylko nadzieję,że to póki co ostatnie moje ogromne przemeblowanie w życiu, bo jestem nimi ogromnie już zmęczona.
W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy przeniosłam się po studiach z mojego magicznego miasta do pracy sezonowej, potem z niej do pewnego miejsca na śląsku, stamtąd do stolicy, w stolicy zmieniałam mieszkanie  : ) i z Warszawy- do Finlandii.
Dość!



Machamy do Was więc szczurzo-leniwie : )



środa, 23 października 2013

Alku.

Niin, alku.

Musze przypomnieć sobie, jak piszę się w sieci- znów.
Znów, tylko z innego miejsca na świecie.
Z Finlandii. Właśnie płynie mi tu ..trzeci tydzień, i mimo załamania się pięknej jesieni w zimę, która przyszła tu dziesięc dni wczesniej, niż rok temu- jaśniej mi się zrobiło.
Chciałabym tu zamieszczać urywki, migawki z życia, jakie zaczynam z MMŻ.
Kosmetyki, drobne przyjemnosci, większe bądź mniejsze sukcesy,wspomnienia, jedzenie, język... i wszystko to, co będzie dla mnie nowym w kraju, w którym chcemy docelowo- zostać na stałe. 
Na dzień dobry zatem... tylko kilka zdjęć, nim poukładam sobie wszystko w logiczną całość.
Od czego zacząć trzeba.
Trochę w życiu..zaczęłam przesuwać horyzont.

Pomost za domem.
Jeszcze jesiennie.
Mrozy zaczynały skuwać brzegi jeziora. Za to księżyc nadrobił tę nidogodność..

Witam we wróchowej części życia.


Panta rhei.

Dawno nas nie bylo. Zdążyła przyjść wiosna, zaziębić nas i rozgrzac, oblac sowicie deszczem i dosyszyc wiatrem. <3   Z nagich galezi...