wtorek, 26 lutego 2019

Misz masz.

Tak mnie ostatnio naszla krótka refleksja.
Ile rzeczy, które nazywamy pasja, robimy faktycznie dla siebie? Ile z nich faktycznie sprawia nam przyjemnosc, radosc, niesie spelnienie?
Ile z nich ma drugie dno, w którym zza szklanej sciany czekamy na widownie, która nam przyklasnie.
Jak czesto spiewamy, bo lubimy, a nie dlatego, ze ktos nas slucha. Piszemy, bo lubimy ponad wszystko przeniesc na papier swoje mysli, pomysly i slowa. Jak czesto wsiadam ja sama na konia z mysla: niech podziwiaja!
Stop.
Jak wsiadam na konia to zawsze mam w glowie mysl: zeby bylo pusto! Zebym tylko nie jezdzila jak worek kartofli, ale tak, by zwierze moglo swobodnie pracowac, a ja cieszyc sie z porozumienia z nim. Nigdy nie szukam pochwalnych spojrzen, bo mnie samej niesie jazda konna zwykle tyle przyjemnosci, zwlaszcza jak nagle zaskakuje jakas zapadka i kon zaczyna sie niesc, a ja czuje to po prostu, jak robi sie lekko i potem bach, krzywo ulozone na chwile cialo, wiec skupiam sie na powrocie do poprzednieg stanu, winy szukajac w sobie zwykle, nie zwierzaku, ale skupiajac sie na tyle ze potem bywam zdziwiona, gdy ktos powie - fajnie szedl! Szukal glowa miejsca, ladnie pracowal nogami. Super, ale to nie o to chodzi, zeby patrzyli i podziwiali. Mnie to porozumienie z koniem sprawia ogromną satysfakcję!


Zastanawiam sie jednak gdzie jest pewna przestrzen, dzielaca pasje od tego, co robimy dla poklasku. Czy malujac juz myslimy - to beda podziwiac! Zrzuce ich ta piosenka ze stolka, a opowiadniem z lózka, wytresowanym psem zadziwię, a namalowanym obrazem zatkam.
Ilekros robimy cos dla kogos, nie dla siebie przede wszystkim, nie bedzie to prawdziwe. A o to, zeby bylo chodzi w pasji czyms. Jesli nam sprawia przyjemnosc bez wzgledu na wszystko - nie bedziemy czuli sie wypaleni, gdy inni tego nie docenia.
Jesli robimy cos przez wzglad na uznanie innych - nigdy nie bedziemy zadowoleni.

Swoją drogą - czy tylko ja czuje już wiosnę?
Wieczorami już nie trzęse sie wychodząc z psem (chyba, że wieje!), a wczoraj pod blokiem znalazlam przebiśniegi - biedne, wątłe, delikatne. Ale że ostatnimi czasy rzadko nosze ze sobą telefon, pewnie zadepczą je psy na spacerach i zostane nie uwiecznione :)
Rozdeptywacz przebisniegow


Swoja drogą to staruszkowi chyba zaczyna slabnac sluch - bywa, ze wracam do domu, po cichu zdazam się przebrać i dopiero go budzę.
Swoja droga w Łodzi zamyka sie Lady Fox i dzięki uprzejmości naszej cudownej koleżanki Bajer zyskał nowe szelki :)
Niestety, nie jest top modelem, to nie jego konik być ładnym w obiektywie aparatu, ale szelki zdecydowanie zasługują na to, by je pokazać, tak więc...


W piąteczki, do postu, bo w poście zakładam nie jeść słodyczy, kupuję u jednego z panów kanapka w pracy deserek o smaku słonego karmelu, który bardzo mi smakował, acz przyszly piatek bedzie ostatnim, w który go zjem. Trzymam kciuki sama za siebe, bo zdecydowanie słodycze to moja pięta Achillesowa w odżywianiu :)


Ukryte skarby...

W weekendy ostatnio jesteśmy bez sił, chyba zaczęło się przesilenie, więc żeby nie przedrzemać calego dnia, odkrywamy gry planszowe - na przykład Splendor :) po porannej jeździe konnej dobrze jest przysiaść z dobra herbatą i odpocząć.

Uwelbiam sobotnie poranki.

To troszke był też czas zmian, ostatnie dni. Dostałam piękne paznokcie, bo moje są w stanie opłakanym i powoli poddaję sie w ich ratowaniu. Oraz robiłam inne, fajne rzeczy, których efektem może się pochwalę za jakiś czas.

Póki co jednak - jutro środa, pikkulauantai, więc życzę wszystkim, by ten tydzień biegł szybko, a weekend najblższy wlókł sie jak flaki z olejem.

środa, 20 lutego 2019

Jak szybko podnieść mi ciśnienie bez kawy.

Marzec prawie za pasem, nowy rok zaczal sie wieloma zmianami, bardziej badz mniej istotnymi, ale wczoraj jak wracalam autem do domu uznalam, ze to bedzie dobry rok. Mimo wszystkich trudnosci, jakie kazdy z nas w życiu ma, teraz te moje wydają się ciut mniejsze, bądź latwiejsze do przeskoczenia, względnie oswajam się z nimi już teraz, bo mam na to czas. Nikt nie wymaga ode mnie bycia kimś, kim nie jestem, nie próbuje wrzucić mnie w tryb w którym sie nie odnajduję czy nie komentuje tego jak żyję w sposób, który sprawia, że mam sie poczuć inna, gorsza i nienormalna.
Powoli zaczynam rozumieć, że trzeba coraz bardziej cenić zdrowie swoje i bliskich, nie tylko ludzi, bo choćbyśmy mieli fortunę, nie da się go kupić.

Chciałabym nauczyc się odpoczywać, zbawienna okazała sie w tym temacie strona Artimento, ktora pozwala mi na stworzenie czegos ładnego, nawet jeśli nie mam ku temu wystarczająco dużo talentu, ale mam dużo zapału : ) włączam audiobooka i maluję, wyciszam sie, wyłaczam i relaksuję.
To jedna z tych form odpoczynku, jakie preferuję, gdy na zewnątrz nadal jest buro, ponuro i zimno tudzież deszczowo.

Zima przyniosla dla mnie jakąś dziwna tęsknotę do koloru czerwnego i takim oto sposobem, w okresie przecen, stałam sie właścicielką dwóch swetrów z Reserved i z przykrością stwierdzam, że jakość ich ubrań z roku na rok jest coraz niższa. Mam brzoskwiniowy sweterek kupiony jeszcze za czasów mieszkania w Wawie, czyli koło 5-6 lat temu i jest w dużo lepszej kondycji niz rzeczy stamtąd będą za rok od dziś. A szkoda, bo marka potrafi zaskoczyć naprawdę przyjemnymi wzorami i liniami...

Bajer czuje sie ciut lepiej, ale w ciagu trzech tygodni postarzał sie o dwa lata. Duzo, bardzo dużo śpi, a ja nienawykła do tego szukam w sieci wsparcia u znawców rasy, podczas gdy on był kłuty 10 dni z rzędu zastrzykami przez naszą cudowną Gosię, by nieco stanął na nogi. Nie jest to jednak ta kondycja i wigor jaki miał jeszcze na początku stycznia. bardzo mnie to niepokoi, zwłaszcza,  ze dzis jest pierwszy dzień bez leków i kontrola na ile pomogłu, a boję sie, że bez wsparcia farmakologicznego będzie cierpiał. Obiecałam mu, że nie pozwolę mu się męczyć i zamierzam dotrzymac slowa.

Warto nadmienić, że jeśli ktoś z zagladajacych tu kiedyś będzie mial psa z problemami z kręgosłupem, warto rozważyc operację. Chociaż:
1. Jest to ogromny koszt; sama operacja to jeden, ale później czeka na nas rehabilitacja. I tu trzeba, po prostu trzeba wziąc pod uwagę wiek naszego psa i jego kondycję fizyczną. Niestety, w naszym przypadku Bajer moze miec koło 11 lat i niestety - zbyt wiele schorzeń, by ryzykowac operację. Bo nawet jesli ją przeżyje to wykończy go rehabilitacja i leki po niej. Dobrze jest przed takimi zabiegami zrobic, wiedząc, ze istnieje taka konieczność, cały panel badań psa-  od krwi, przez serce, rtg i wydolność organizmu, by miec pewność, ze bedzie to zabieg bezpieczny. Trzymam kciuki, jesli ktoś kiedyś będzie do tego zmuszony. My się nie podejmiemy.


2. Dobrze jest miec zaufanego lekarza, który nie będzie sobie na nas nabijał kiesy, a weźmie od uwagę przede wszystkim dobro i komfort zwierzęcia. Nie dajcie sie namówić na tomograf, jeśli nie planujecie operacji.
3. Musimy mieć świadomosć,ze psy sa tak daleko od nas zależne, że bez naszego wsparcia - często by ich juz nie bylo. Powinien być tego świadom każdy, kto decyduje sie bądź życie zmusza go do leczenia długoterminowego psa. Przychodzi moment, gdy trzeba będzie pomóc mu odejść, nie fundować w ramach własnego egoizmu przedłużanego sztucznie zycia w cierpieniu. Sama nadal staram sie z tą myślą oswoić.

Swoja drogą w poniedziałek na jednej z grup facebook'owych rozgorzała dyskusja o obrożach elektrycznych jako elemencie niezbędnym niemalże w treningu czy szkoleniu psa (w tamtym wypadku myśliwskiego), ktory ucieka.
Całym sercem mówie: nie.
Obroża dla mnie to jakaś chora ostateczność, ale i o prostu wygoda kogoś, kto zamiast ciągle sie doszkalać i szukac nowych rozwiązań w wypadku problematycznego psa, sięga po uderzenie prądem. I znam ludzi, który owszem, zarzekali sie: nie! My tylko wibracje  i dźwięk.
Terefere-kuku. Brzydko mówiąc: srali muchy, będzie wiosna.
Wcześniej (zwykle wczesniej, niż później) czy później sięgają po magiczny przycisk z prądem.
Polecam artykuł poniższy odnoszący sie do tematu.
http://coape.pl/obroze-elektryczne-o-czy-milcza-ich-producenci


OE dopuszczam w swojej głowie TYLKO w absolutnie skrajnych przypadkach, a nie takich, ktore wynikaja z lenistwa bądź niewiedzy człowieka, jak z psem pracować. Rozwalił mnie absolutnie argument, że to jedyna metoda, by pies nie ginął pod kołami. Nie rozumiem. Nie ma nigdzie miejsc, gdzie pies zaraz po spuszczeniu ze smyczy nie wpadnie pod auto....?

Dziwnym trafem żaden z psów w naszej rodzinie tak nie skończył. Konczył za to na długiej lince bądź flexy, ale koniec końcow dawał sie wyszkolić na tyle, że nie baliśmy sie utraty kontroli.
Tak jak nie dociera do mnie argument o tym, że to ma zasieg kilometra. Kto gubi z oczu psa pozwalajac mu się beztrosko tak bardzo oddalić?
Aż sie teraz burzy we mnie krew, bo to przecież to samo myślenie, które zapina konie w czarną wodzę  i inne patenty, żey sie "zganaszował".
Gotuj, gotuj, ja sobie poleżę..
I tym mało optymistycznym akcentem, ale optymistyczniejszym zdjeciem o sposobach akrobatycznych na zrobienie sosu do mięsa, zyczę dobrego dnia!

wtorek, 12 lutego 2019

Precz, zimo.


Wyglądam codziennie za okno szukając oznak tego, że zima się wycofuje. W sobotę jechaliśmy autem, a słońce grzało tak mocno, ze jak kot wystawialam do niego twarz i zastygałam w półdrzemce, ładując srogo wyczerpane już baterie.
 Rankami w weekendy marzniemy w stajni, dogrzewamy się kawą z termokubków po jeździe, na spacerach z psem szalik sięga do uszu, a w domu nadal jeszcze dobrze jest owinąć się kocem. A mimo to ja juz  w glowe mam wiosnę za progiem, już czekam na ciepłe powiewy wiatru i słonko rano zalewajace pokój żółtymi przez rolety migawkami.
Zosia na hali w czasie jazd. ;) pelen relaks.

Na razie jednak moja uwaga skupia się w dużej mierze na Bajerze, któremu kregosłup przysiadl znacznie. I nie możemy się łudzić, że będzie lepiej, chcemy dbać o to, żeby nie było gorzej. Leki, zastrzyki które podaje nam cudowna Gosia, powolne, króciutkie spacerki, a pies sam w domu dużo śpi, przedrzemuje dnie, pochrapuje cichutko, i z niepokojem ciągle obserwuję, czy nóżki z tyłu dziś pracują lepiej, czy gorzej, czy dźwigają go lżej, czy z wyraźnym stęknięciem. Siwa mordka jest jakby należała do innego psa, nie tego rudego szkodnika, który miał energii więcej niż terier i nudził się jak mops, więc wędrował po domu co i rusz wymyślając sobie nowe aktywności.
Zabawy węchowe i bałagan po nich.



W związku z ograniczeniem ruchu w domu aktywowaliśmy nos, co okazało się dobrym pomyslem, zajmuje Bajera na chwilę, ale chyba najbardziej cieszy się, gdy odwiedzają go psi przyjaciele i może w spokoju spędzić z nimi czas. Toteż z chęcią zapraszamy do siebie przyjaciół z futrzakami.
Tylko mnie nieco łamie się serce jak widzę, że po 10 minutach zabawy łapki mu sie rozjeżdżają, a spod fafla dobiega cichutkie posapywanie, bo zasnął zmęczony.
Dobiegamy już na krótkich łapkach do mety, powolutku...


A w weekend mieliśmy okazję dzieki mojej siostrze napić się jednorożcowego wina, które nie powala smakiem, ale nadrabia walorami wizualnymi : ) polecamy każdemu!



A z rzeczy kobiecych - polecam szczotkę ze zdjęcia każdej posiadaczce gęstych, trudnych do rozczesania włosów, albo każdej, która lubi mega przyjemny masaż głowy za 11 zł :)
Zaklinam wiosnę żółtym płaszczem :)

środa, 6 lutego 2019

Do wiosny.

Dni lecą jak szalone.

Przed chwilą był wieczorny chłód nadchodzącej jesieni, potem mokre, rozciapane deszczem ścieżki w burym lesie w listopadzie, szybki mróz w parku grudniem i mokry śnieg przed świętami. Przed chwilą odliczałam z lękiem dni do końca poprzedniej pracy, a dziś jestem już ponad miesiąc w nowej i nawet udalo mi się jechać do Finlandii na kilka dni. Jedno z moich ukochanych miejsc na ziemi nie zawiodło mnie - powitało srogą zimą (od -15 do -28 stopni mrozu!), wielkimi hałdami śniegu, grubymi płatkami sypiącymi się tak gęsto, ze nie widać było drogi przed nami w czasie porannego spaceru do biura, żelkami w markecie i zapachem, który jest tylko tam. Pamiętam jak pierwszt raz weszłam do K-marketu i ten zapach towarzyszy mi we wspomnieniach do dziś, niezależnie od tego gdzie ulokowany jest sklep.
















Nuuskamuikkusen

Nakupiłam żelek, przeżyłam najgorszą w życiu noc z grypą jelitową, zmarzłam za cała polską zimę i smutno mi było ogromnie, gdy trzeba było wsiadać do samolotu z powrotem i pożegnać się ze słowem luottamus.
Teraz i w Polsce zawiało, zaśnieżyło i zabieliło nieco ulice, aczkolwiek mam świadomość, że to wszystko zniknie wraz z nadchodzacym w weekend ociepleniem.
Moje osiedle o 4 rano z niedzieli na poniedziałek.
Bajerowi siadł nieco kręgosłup. jest na lekach, ale wył z bólu i schody okazały się przeszkodą nie do pokonania, łapki nie chciały go nosić.
Tak więc zamiast siedzieć w domu w weekend i wygrzewać się - zagrypieni jechaliśmy do weta szukać pomocy.
Po wizycie odsypiał cały dzień. I całą noc. Moj kochany nochal.
...Ale potem juz broił. Zastanawiamy się nad Timonem, sytuacja rozwiąze się jednak w kwietniu.

"Ogarniałem zabawki ja samotny, jak tyś bawiła się w najlepsze w pracy!"
Na szczęście mamy wokół cudnych sąsiadów i znajomych, którzy podrzucaja nam pomysły jak tego basseta niczym emeryta zbt energicznego w sanatorium uchować od zamordowania. Bo w momencie maksymalnego ograniczenia ruchu jak się wyspał, wyleżał to okazuje sie, że się staruszek nudzi niesamowicie. A co się z tym wiąże - nie daje mi żyć. Smęci, miauczy, wzdycha, jęczy, marudzi niemożebnie, a nocami łazi po domu jak jakiś duch i stęka. Kong, szperanie za pochowanymi smaczkami, piłki, gryzaki - wszystko jest w ruchu. Musi wytrzymać chociaż tydzień.

Tymczasem ja kupiłam piękną sukienkę w Stradivariusie na lato, myślę o sandałkach i nowych bryczesach, czekam na wiosnę i lato, ciepłe, pełne słońca poranki lub deszczowe, nagrzane, parne, grzmiące burzą popołudnia. Czekam na wybuch zieleni i lekkie buty. A w weekend jedliśmy raki...


Przymierzam się też do robienia własnej chemii w domu. I nie, nie będę Breaking Bad's ;) chciałabym jednak poszperać w przepisach na proszki do prania, czyszczenia, płyn do płukania... może wyjdzie taniej, a na pewno zdrowiej. Znalazlam też orzechy do prania, tylko jeszcze nie mam odwagi się ku nim zwrócić. Moze ktoś ma juz podobne doświadczenia i może się nimi podzielic?

Tymczasem z nadzieją, ze nie bedzie lać w weekend uciekam popracować.

Panta rhei.

Dawno nas nie bylo. Zdążyła przyjść wiosna, zaziębić nas i rozgrzac, oblac sowicie deszczem i dosyszyc wiatrem. <3   Z nagich galezi...