poniedziałek, 8 maja 2017

Szkiełko.

Nie ma już wokół mroźnej, wilgotnej nieplanowanymi opadami Finlandii.
Nie ma domu, w którym kręciłam się w wolne dni w zapachu kawy i ustawiałam nowe dekoracje wraz z nadchodzącymi świetami czy zmieniającymi się porami roku.
Nie ma już mojego konia, nie ma moich ścieżek w lesie, nie ma chłodnego lata, nie ma szczurzych podróżników.
Od końca stycznia jest Łódź, od dwóch lat Bajer, chorowity basset, jest bura, zimna i deszczowa wiosna, jest nieduża kawalerka w nieprzyjemnej dzielnicy.
Jest sporo przemyśleń, których miało nie być, dużo zgruzowanych planów i marzeń, do których nie doszło, ale przecież ponoć zawsze można sobie wyobrazić inne. Na ten moment trochę mi w tym wymyślaniu koślawo, więc skupiam się na prozaicznych marzeniach - dotyczących na przykład najbliższego weekendu bądź zdrowia psa, któremu uaktywniła się zapalona trzustka, rujnując większość wolnego czasu na rzecz stresu, zastrzyków, wycia z bólu, zarwanych nocy i obaw, czy wszystko się unormuje.

Przecież to chyba ta ironia losu, o której mówi się tyle w życiu, ale mało z niej rozumie.
Jeśli chcesz rozśmieszyć bogów - opowiedz im o swoich planach.
Sprawią, ze przyjdzie nam przemeblowywać życie, przesadzać zapuszczone korzenie, odcinać uschnięte gałązki i znów czekać na wiosnę.
Tylko jakaś wiara w niemożliwą moc we mnie troche jeszcze zimuje, drzemie i nie ma zamiaru się często budzić, choć miewa przebłyski, jak puszczone ukradkiem pąki.

Dochodzę po latach do wniosku, że żadne piwo pite w parku kiedyś - dziś nie będzie smakować tak samo.
Każda chwila kiedys magiczna, bo udoskonalona naszą pyszałkowatą pewnością, że już o życiu wiemy wszystko, jest nie do powtórzenia. Bo wiemy, jak mało wiedzieliśmy, wiemy, jak mało wiemy nadal i na wiedza bywa przerażająco paraliżująca.
Ta samotność, która kiedyś wydawała się nam tak pociagająca dziś jest jak coraz bardziej grząskie bagno, pokryte kożuchem z murawy po której stąpamy ostrożnie, by przypadkiem nie pękł nam pod stopami.
To wszystko, co myśleliśmy, że po prostu się ułoży - nie układa się tak zwyczajnie.
I nic nie jest w stanie tego zmienić.
Może kiedyś faktycznie - niczego nie będzie żal.
Ale jak każde nowe buty - trzeba je rozchodzić. To życie, nowe jeszcze przecież znów, nieco niepewne.


I uśmiechamy się coraz rzadziej, coraz niepewniej.

2 komentarze:

  1. Cholera,może jeszcze będzie lepiej? Raz na wozie, raz pod wozem.
    "Ważne sa tylko chwile, na które czekamy".Trzyma jsię!

    OdpowiedzUsuń

Panta rhei.

Dawno nas nie bylo. Zdążyła przyjść wiosna, zaziębić nas i rozgrzac, oblac sowicie deszczem i dosyszyc wiatrem. <3   Z nagich galezi...