poniedziałek, 8 września 2014

Już pora.

Panie: już pora. Wielkie było lato,
Cieniom zegarów pozwól - niech się dłużą
i po obszarach pozwól hulać burzom.
Owocom każ dopełnić się, a jeśli
potrzeba, daj im ze dwa dni gorętsze.
Do dojrzałości nakłoń je i ześlij
słodycz ostatnią w ciężkie wina wnętrze.
Kto teraz domu nie ma, już go nie zdobędzie.
Kto jest samotny, ten zostanie sam.
Czuwać i czytać, listy pisać będzie
długie i po alejach - tam i sam -
błąkać się w liści niespokojnym pędzie.

/R.M Rilke


Tak naprawdę nie lubię jesieni.
Chciałabym ją nazywać poetycko: schyłkiem lata. Ale nie mogę. Lato budzi nas słońcem, nie mgłą. Otula gorącem promieni, nie wilgocią. Pozwala wieczorami narzucić chustę na ramiona i jeszcze raz pojechać nad rzekę, by pomoczyć stopy w wodzie. Jesień wczoraj znad tej rzeki wygoniła nas bezwstydnie, nadciągając burzowymi, ciemnymi chmurami nad głowy, zatopione w grze w tysiąca na drewnianym blacie ławy.
Jesień jest jak kapryśna panna. Wszak wcześniej uraczyła nas słońcem, mimo bieli, która kojarzyła mi się z paczką waty, po przebudzeniu, za oknem. Pozwoliła w tym słońcu pogryźć nas mrówkom, gdy grzebałam zawzięcie w dywanie borówek i łypałam na ogromne kapelusze maślaków-sitaczków, których jednak nie zabraliśmy do domu. Oczywiście nie obyło się bez kłopotów, gdy R. kopnął pudełko czerwieniejące borówkami i wsypał 1/3 w miękki, wysoki do kostek mech : ) wygrzebaliśmy, co się dało. Dziś, w sitku, przepłukane czekają na swoją kolejkę do słoików. Najpierw jednak - dżemor z dyni i jabłuszek, który mam zamiar uwięzić w zatrzaskowych słoiczkach.

Jesień tu, w Finlandii, jest specyficzna. Sama dość kiepsko ją znoszę, bo pogoda zmienia się trzy razy na dzień, jak wspomniałam... rano jest chłodno, wilgotno i zalega wokół naprawdę gęsta mgła, ledwie widać cokolwiek z okna. Koło południa, ciut po - nagle (mimo braku wiatru!) wypełza słońce i nagrzewa wszystko, tylko po to, by wieczorem nadciągnęły chmury i pokropiło. Czasem wieje. Mocno, od rana do wieczora. Teraz czekam na taki wiatr, bo w samochodzie leży latawiec-sokół, który koniecznie, z dziecięcą fascynacją, chcę obserwować w locie. Przyjechał ze mną dla R. z Polski.

W lasach już złocą się liście, a na grzyby się chodzi wybierać ładne okazy, a nie ich szukac, bo trzeba uważać, by nie podeptać przypadkiem któryś. Wcale nie psich :)
Ja uparłam się na borówki wczoraj, bo rosną... zresztą : ) sami zobaczycie niżej. Aż czerwono pod nogami...







Z gorszych wieści to taka, że nasz szczurek miał wylew. Ten szary, Dexter. Stracił czucie w łapkach, pełzał, był potwornie skołowany, a w drodze do weta wyglądał, jakby to były jego ostatnie chwile. Leżał na boczku, gdy masowałam mu łapki, dyszał szybko, a serduszko biło mu jak szalone. Znajomi wiedzą,że ja potwornie się przywiązuję i moi chłopcy są bardzo, bardzo ważni. Chyba tylko zwierzolub i ten, kto miał/ma szczurki wie, jak cudowne są i jak bardzo bolą ich czeste, niestety, choroby. Mamy w Vaasa jednak klinikę, w której pani już nas zna i zajęła się Dexterem. Dostał zastrzyki, antybiotyki i leki, które miały pomóc. I jeśli poprawy nie byłoby do wczoraj - mieliśmy dać mu odejść. 
Poprawa jednak jest! Spał dwie noce w transportowej klatce, sporej, ale bez pięter i zdecydowanie poczuł się lepiej. Dziś został już z kolegą w normalnej klatce, w której czeka je remont, bo boimy się, by nie spadł, mimo zabezpieczeń hamakowych, z wyższych półek, bo ich lokum naprawdę jest ogromne. A po małym przemeblowaniu - wróci tam na stałe, jeśli stan się nie pogorszy. Na razie jest lepiej, nawet nie chce już jeść podstępnie ukrytych w miodzie leków i musze go z nimi ganiać po domu : ) za to rano w oczekiwaniu na śniadanie odwiedził mnie w łazience z Vince'm, więc.. serce mi urosło : )
Pozdrawiamy Was serdecznie!

P.S Brombko! Nie mogę absolutnie podziękować Ci za poradę w kwestii grzybów, bo nie mam do Ciebie dostępu. Mogę mieć? : ) 







Kilka zdjęć z Vaasa, z ubiegłego, także słonecznego tygodnia : )

4 komentarze:

  1. Jak to nie masz? Każdy ma przecież. Blog jest otwarty :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo ja weszłam przez Twój nick i przekierowuje mnie na innego bloga. Kliknij, sprawdź... : )
    Na małejspi znów nie mogę komentować, wymaga ode mnie jakiegoś konta : ) dziś jestem strasznie nieszczęsna -.-; )
    Faktycznie! Ja się pomyliłam! O.o tylko nie wiem, dlaczego!

    Koniecznie idź do lekarza. Nie lekceważy się takich objawów. Może to nic, a może coś wymagajacego leczenia. Czekam na wieści już od pana doktora : ) wiemy, że będzie ok, ale lepiej się upewnić. Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda, wielkie było lato. Mam dreszcze zawsze przy tych słowach, są archetypiczne. Jak lato. I jesień, nadchodząca. Tulę serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Panta rhei.

Dawno nas nie bylo. Zdążyła przyjść wiosna, zaziębić nas i rozgrzac, oblac sowicie deszczem i dosyszyc wiatrem. <3   Z nagich galezi...