poniedziałek, 28 października 2013

Fińska praktyczność. Słów kilka.

Często na skype, fb- gdy rozmawiamy z ludźmi bliższymi bądź dalszymi- padają pytania o Finlandie, rozwiązania życiowych drobiazgów tutaj, Finów jako ludzi.
Często też staramy się odpowiadać skrupulatnie..
Jest tu kilka drobiazgów, które nas zaskoczyły.
Na przykład prysznice. Które w FIN nie posiadają brodzika - woda leje się na specjalnie ogumowaną, dość wysoko, podłogę. My zgarniamy ja później, by nie moczyć stóp, taką ściągaczką gumową : ) na początku dziwiło nas, a teraz stwierdzam, ze to dobre rozwiązanie. Mamy samomyjącą się podłogę, która tu szybko schnie- zapewne zasługa dobrej wentylacji. Jednoczesnie nie musimy wiecznie szorować brodzika, który często jest w tym kłopotliwy. Nie osadza się nam kamień na szybkach prysznica (co jest zmorą w rodzinnym moim domu), bo mamy specjalną zasłonkę, która nie nasiąka wodą. I faktycznie, czego się bałam nieco- nie zalewamy całej łazienki, dzięki wyprofilowanej podłodze.

Innym ciekawym rozwiązaniem jest kuchenka. By ją uruchomić trzeba oprócz przekręcenia "kółeczka" odpowiedniego palnika- włączyć timer, który odmierza czas. Jeśli o tym zapomnimy- płyta się nie nagrzeje. Musieliśmy sie do tego przyzwyczaić, co w sumie szybko przyszło i okazuje się byc dobrym patentem : ) gdy zapomnimy o czyms, zostawionym w garnku, albo gdy chcemy by kuchenka wyłączyła się sama po np. 30 minutach, a musimy wyjść- brak nam czasu na czekanie.

Tu takze znajduje się szafka na umyte naczynia,nad zlewem. I u nas są takie szafki, ale na dole posiadają półeczkę, która zbiera wodę. I inne paskudztwo, jeśli się jej wystarczająco często nie myje : ) tu jej nie ma. Woda kapie do zlewu. Na początku irytowało mnie to, teraz stwierdzam, że to całkiem przydatne. I oszczędza nam szorowania plastykowej podkładki.

W każdych oknach, z tego co zauważyłam, są tu żaluzje. Nie od wewnętrznej strony, jak u nas- ale umieszczone miedzy szybami. Można je dowolnie regulować, lub podsunąć do góy i cieszyć się widokiem nie poprzecinanym wąskimi paskami : ) mieszkając w stolicy często denerwowałam się wiecznie brudnymi, zakurzonymi żaluzjami. Tu nie borykam się z tym problemem : )

To, co było dla mnie tu przykre, to wizyta u osoby zajmujacej się imigrantami.
W PL po ukończeniu studiów, jeśli nei ma się pracy, ma się problem. I tak - wielu ląduje z powrotem u rodziców, z  braku wyboru. Kiedyś był zasiłek przysługujący absolwentom, który pomagał im zainstalować się w życiu, zanim znaleźli stałą pracę. Można oczywiscie zarejestrować się jako bezrobotny, co daje nam ubezpieczenie, a potwierdzeniem jest "odhaczanie" się na liscie co miesiąc.
Tu Pauliina wytłumaczyła mi,że po otrzymaniu ID w Mikkeli w Magistracie, jak tylko mnie zweryfikują i zgłosze się na policji- przysluguje mi nie dość, ze pelne ubezpieczenie zdrowotne- to także zasiłek. Zgłoszoną na kurs aplikację rozpatrzą, jest duża nań szansa - kurs jest bezpłatny, a uczestnik otrzymuja także dodatkowo dietę na dojazdy i wyżywienie. I dlaczego przykro?
Bo to obce państwo. Obcy ludzie płacą tu podatki i mimo, że się skarżą, to te pieniądze (i oni mają tego świadomość) nie idą w nicość. Nie ma tu, ja przynajmniej do tej pory tego nie widziałam- i to nei tylko moje zdanie- skrajnej biedoty. Państwo wspomaga swoich mieszkańców. Na koniec długiej wizyty, na którą Pauliina załatwiła również tłumacza pl, a raczej tłumaczkę : ) powiedziała, ze ona zawsze jest do naszej dyspozycji i żebyśmy nie wahali się odezwać, gdy czegoś nie bedziemy wiedzieć.
Po 1,5 h rozmowie czułam się podniesiona na duchu. W PL, gdy starałam się zarejestrować w UP, bądź starałam się o dofinansowanie kursu- wizyty w urzędach były traumą.
...

Na zakończenie.. jesteśmy na etapie degustowania słodkości fińskich!
Na razie Raf lepiej na tym wyszedł.. bo ja trafiłam na osobistość, która jest czymś w rodzaju razowego pieroga z ...ryżem. I bez dodatków wypadła dość blado : )
Mamy tu dwa szczury, o których wspomnę jutro. Przyleciały ze mną samolotem, i ... okazuje się, ze tu szczury to zwierzęta egzotyczne. Co za tym idzie- nie ma dla nich jedzenia : ) zatem nasze jedzenie przyleciało dziś samolotem z Niemiec i pewnie jutro zawita do Kangasniemi : )

Kotłują się dziś chmury nas jeziorem. Pada na zmianę ze słońcem, może uda mi się wbić w lukę między powyższymi i szybko przebiegnę trasę do przystani i z powrotem: )
Pozdrawiam serdecznie!

1 komentarz:

  1. Jaaakie fajne szczurki! Ujmują, naprawde, za serce :)
    A co do biurokracji, tez uważam, że nasza jest paskudna....

    OdpowiedzUsuń

Panta rhei.

Dawno nas nie bylo. Zdążyła przyjść wiosna, zaziębić nas i rozgrzac, oblac sowicie deszczem i dosyszyc wiatrem. <3   Z nagich galezi...